sobota, 31 stycznia 2015

Spokojnie, to tylko spisek przeciwko wojsku

Od pewnego czasu, co parę dni ktoś rzuca gorącą informację o tym, że nasze wojsko będzie masowo zwalniać żołnierzy. I to w przeddzień wojny, gdy wciąż nie wiemy jak rozwinie się sytuacja na Ukrainie. Głosów rozsądku niewiele - wręcz giną pod natłokiem innych. Wystarczy do tego dodać powszechne w naszym kraju przekonanie, że dowolny rząd, nawet przypadkiem nie może zrobić czegoś rozsądnego i już mamy wyjaśnienie: To spisek mający na celu osłabienie naszej armii i generalnie wydanie Polski na żer połączonych sił rosyjskich i banderowskich. No i oczywiście niemieckich. 

A tymczasem... tymczasem jest na odwrót.


Nasza armia zawodowa podpisała z żołnierzami kontrakty 12-letnie i one się kończą. Na tle innych armii te kontrakty i tak były za długie. Amerykanie podpisują kontrakt na 4 lata, z opcją podpisania drugiego też na 4 lata, a po tym czasie: "dziękujemy, ojczyzna jest z ciebie dumna". Jeżeli ktoś nie wykorzystał czasu w armii, by zdobyć umiejętności przydatne też w cywilu, to jego problem. Dłużej zostają tylko ci nieliczni, którzy wybijali się na tyle, by awansować. U nas ciepłe posadki (często niestety związane z braniem L4 na czas manewrów) były zapewnione dłużej. I co my mamy z tego? Bardzo niewiele. 

Szkolenie rezerwistów US Army.
Celem armii dowolnego państwa nie jest wypuszczanie 40-letnich emerytów (to raczej cele kopalni), tylko utrzymywanie możliwie wysokiego poziomu zdolności bojowej. A to z kolei oznacza, że armia musi mieć nie tylko etatowych wojskowych, ale i rezerwistów. Protestujący żołnierze oczekują, że zostaną szeregowymi do emerytury (dużo wcześniejszej zresztą). Stąd to święte oburzenie, że wywala się najbardziej doświadczonych żołnierzy, a ściąga nowych. 

A co będzie jeśli za rok wybuchnie wojna? Właśnie. W tym sęk. Jeśli ustąpimy protestującym żołnierzom, to za rok będziemy mieć taki sam stan wojska, ale rezerwistów, którzy jeszcze pamiętają jak obsłużyć kałacha, tylu co kot napłakał. I to tych rezerwistów z ostatnich poborów, którzy tego kałacha mieli w rękach ze 4 razy. Natomiast jeśli dziś po prostu nie przedłużymy kontraktów, to za rok będziemy mieć tyle samo wojskowych, (część już po rocznym szkoleniu), a na dodatek, ci wszyscy dziś "zwolnieni" będą stanowić rezerwę kadrową, która pozwoli na zastępowanie poległych ludźmi doświadczonymi, a nie takimi, co ich wczoraj w nocy zabrano z dyżuru w piekarni.

Dlatego nasza armia, po raz pierwszy od dłuższego czasu, zrobiła coś rozsądnego - zadbała o rezerwy kadrowe. Gdyby jeszcze bardziej się zaangażowała we wspieranie inicjatyw Obrony Terytorialnej, byłbym znacznie spokojniejszy.